Napisane przez Pedro Lasuena 09. października 2021
Zdjęcia Gabriela Sabau, Marina Mayorova

Pięć lat temu Gvanza Chanturidze wylądowała w Mediolanie. To nie była wycieczka turystyczna, tylko życiowa konieczność. Gvanza przyjechała do pracy we Włoszech aby pomagać swojej rodzinie, która została w Gruzji. Co miesiąc przesyła bliskim pieniądze. Rozmawia też przez telefon z rodziną, wymieniając wiadomości. Z uwagą śledzi karierę swojego syna, Saby Inaneishvili’ego.

Saba Inaneishvili w niebieskiej judodze

Saba ma dwadzieścia lat i jest jednym z nas, judoką, pełnokrwistym Gruzinem, członkiem tej szkoły wojowników, którzy wchłaniają judo każdym porem swojej skóry. Kiedy Gvanza wyjechała, Saba miał piętnaście lat. Nie trzeba być bardzo przenikliwym, żeby zrozumieć ból rozłąki między matką a dzieckiem, bez względu na to, jak bardzo było to konieczne. Jednak miłość matki jest nieskończona, a matka jest matką; to jest niezniszczalna więź. Od pięciu lat Gvanza cieszy się z osiągnięć swojego syna, obserwując z daleka jego ewolucję jako judoki i człowieka. Żadne z nich nie wiedziało, kiedy i gdzie ich drogi znów się skrzyżują.


Saba ma teraz 20 lat, jest silnym, twardym jak skała, potężnym mężczyzną. Pojechał do Olbii, aby wziąć udział w Mistrzostwach Świata Juniorów. Gruzja jest znana jako kraj judo, który zawsze osiąga dobre wyniki, a na tej imprezie we Włoszech wywalczyła cztery złote medale i jeden brązowy, wygrywając klasyfikację medalową. To konsekwencja szeroko zakrojonego planu treningowego w kraju, którego męska młodzież osiąga wspaniałe wyniki w naszym sporcie.

Saba Inaneishvili ze swoją matką

To było coś szczególnego. „Bardzo zwracałam uwagę na sportowy rozwój mojego syna. Za każdym razem, gdy wygrywał turniej, zdobywał medal, dzwonił do mnie, aby powiedzieć, że wygrał dla mnie i że zadedykował mi zwycięstwo. Miłość na odległość jest równie intensywna, jak bolesna i tak prawdziwa, jak rozłąka. Życie jest ciężkie, a kiedy brak środków finansowych, to nie ma nikogo lepszego niż matka, żeby się poświęcić, bo dla niej dzieci są na pierwszym miejscu.

To, do czego Gvanza tęskniła, choć nie potrafiła tego określić, to moment kiedy będzie mogła ponownie zobaczyć i przytulić swojego syna, uściskiem wynagradzającym rozłąkę. Gvanza pojechała do Olbii, aby zobaczyć Sabę, ponieważ, jak mówiła: „Usłyszenie o zwycięstwie przez telefon to nie to samo, co oglądanie tego na własne oczy”. W rzeczywistości dla niej sam sukces był najmniej ważny. Chciała przede wszystkim zobaczyć i dotknąć syna, którego kocha najbardziej na świecie. „Wygrałem dla niej”, mówi Saba, „to złoto jest jej medalem”. Widok matki i syna tak szczęśliwych, wskazuje nam co jest najważniejsze na świecie pogrążonym w kryzysie, z tyloma codziennymi problemami, które być może jednak nie są aż tak ważne. Widok dumnej matki i wdzięcznego syna przepełnionego synowską miłością, to najwspanialsza lekcja naszego życia.

W tym pięknym momencie przestrzegano jednak wszystkich niezbędnych ograniczeń antycovidowych.